Wiem, że istnieją podręcznikowe i wzorcowe opisy, jak podejść do tematu profesjonalnie, ale ja po prostu postawiłam na matczyną intuicję.

A chodzi o temat nocnika i nauki korzystania z tego jakże ważnego przedmiotu.  W naszym przypadku nie było lekko, ale udało się. Zacznę od początku. Marcel miał skończone 2 lata, kiedy postanowiliśmy zawalczyć o zmianę nawyku. Kupiliśmy nocnik… i tu mogłabym postawić kropkę.

Pan synek nie był w ogóle zainteresowany przedmiotem, a gdy tylko zaczynałam temat, patrzył na mnie z miną, jakby chciał powiedzieć: „Ale seriooo?”

Nie przemawiali do niego ani koledzy i koleżanki w żłobku, którzy szybciej ogarnęli nocnikowy temat, ani ewentualna nagroda za siusiu do nocnika (za nic w świecie nie chciał dać się przekupić), ani to że nocnik wygrywał melodyjkę, gdy zrobiło się do niego siusiu (nawiasem mówiąc grających nie polecam, bo po użyciu trzeba je wytrzeć idealnie do sucha, po prostu nie chcą przestać grać). Odpuściłam temat i wróciłam późną wiosną z nocnikiem – samochodem, któremu otwierała się klapa i można było się wygodnie rozsiąść. Jednak Marcel uznał go za zabawkę i zdania zmienić nie chciał.

O naszych perypetiach, a raczej porażkach opowiedziałam pewnego razu przy niedzielnym, rodzinnym obiedzie (!). Teściowa stwierdziła, że nie ma problemu, by naukę kontynuować w Hiszpanii w jej apartamencie, nawet gdyby nam za dobrze nie szło.

Pamiętam minę teścia i uniesione ku górze oczy, ale od razu zaczęłam dziękować za tę możliwość i obiecałam, że postaram się, by szkód było jak najmniej. Wyjechaliśmy na długie 5- tygodniowe wakacje i podjęliśmy kolejną próbę.

Udało się nadzwyczaj łatwo, ale… nie do końca. Pieluchy poszły zupełnie w odstawkę i po prostu zaczęłam zmieniać mu bieliznę, gdy tylko ją zamoczył. Marcel upodobał sobie jeden dywanik, więc obok postawiłam nocnik i gdy widziałam TEN moment (bezruch i zatrzymanie), biegłam co sił i podstawiałam nocnik w kształcie słonika.

Bardzo spodobała mu się ta zabawa, bo zaczął mnie informować zawczasu, ale siusianie odbywało się jedynie na stojąco, za nic w świecie nie chciał usiąść. Czasem zdarzało mu się nie zdążyć będąc na tarasie (a raczej to ja nie nadążałam w nocnikowym sprincie), kilka razy było siusiu nad brzegiem morza, ale generalnie odbyło się bez większych szkód. We wrześniu do żłobka wróciliśmy już bez pieluchy. Jednak w dalszym ciągu Marcel nie chciał usiąść na nocnik, więc tzw. grubszy temat był wciąż nierozwiązany.

I wtedy odkryliśmy, gdzie jest problem! Marcel po prostu bał się usiąść na nocnik, bo miał potem problem, żeby swobodnie z niego wstać!

Więc mój mąż, który wszystko skrupulatnie googluje i z ogromnym zainteresowaniem czyta recenzje, znalazł nocnik – „tron” z wygodnymi podpórkami do wstawania. Od razu zaznaczę, że ze wszystkich nocników, które mu kupiliśmy, ten wyjątkowo mu się spodobał od samego początku. Usiadł raz, wstał, usiadł po raz kolejny, wstał bez problemu i temat się rozwiązał. Odtąd zaczął wołać, gdy potrzebował nocnika, a teraz sam już siada bez informowania nas o swoich potrzebach.

Ja wiem, wiem doskonale, że niektóre mamy sadzają dzieci już w wieku 7 miesięcy, w myśl zasady, niech sobie posiedzą, to się nauczą. Nie neguję takich praktyk, ale nie jestem za taką polityką – wolałam, by dziecko wiedziało, do czego służy nocnik.

8 prostych porad, jak nauczyć dziecko korzystania z nocnika:

1. zaczynamy odpieluszkowanie, gdy na zewnątrz jest ciepło, najlepiej późną wiosną lub latem, tak by po dziecko się nie przeziębiło na wypadek wpadki i chwilę poczuło, że mokre majteczki to żadna przyjemność,
2. zawsze pod ręką mamy niezliczoną ilość zmiennej bielizny,
3. nocnik kupujemy wspólnie z pociechą – niech dziecko samo wybierze wzór, kolor, kształt,
4. w pierwszej kolejności pokazujemy dziecku nocnik z wyjmowaną częścią, a nuż mu się spodoba, a w obsłudze i opróżnianiu zawartości przez rodziców jest o wiele wygodniejszy,
5. ćwiczenia rozpoczynamy „na sucho” w spodenkach, pomagamy dziecku usadowić się na nocniku, ale pozwalamy od razu wstać, jeśli będzie miało taką ochotę,
6. sadzamy na nocnik ukochanego misia czy lalkę i pokazujemy, że zabawka też robi siusiu,
7. kiedy dziecko siedzi już na nocniku, włączamy ulubioną bajkę – zawsze pomaga!
8. każdy sukces nagradzamy brawami lub zachwytem, lub czymś słodkim – każdy wedle uznania.

I jeszcze jedno, drodzy rodzice! Gdy odtrąbicie swój wspólny sukces, przez kolejne tygodnie pamiętajcie, by wychodząc z domu, zabierać ze sobą zmienne spodenki, majtki, a nawet skarpetki, bo wciąż wasze dziecko może sprawić wam psikusa w najmniej odpowiednim momencie (np. w lodziarni lub restauracji).

Powyższy opis to zbiór doświadczeń Mamy-Nie-Podręcznikowej, więc proszę o wyrozumiałość i o ewentualne wasze sprawdzone porady poniżej w komentarzach.

Rekomendowane artykuły

  • Kasia

    Bardzo fajny post! Zupełnie jakbym tam z Tobą była :)

  • lukaszmakeup.pl

    Dam bratowej do poczytania :*

  • Podoba i się takie intuicyjne podejście :) Moja siostra miała podobne przygody :)

    • A teraz jestem taka dumna, jak sam idzie do łazienki ;)

  • hortkaa

    Super, że w końcu znalazło się coś co się sprawdza. Dzięki Twojemu wpisowi ogarnęłam dlaczego na taki zwykły nocnik ciężko jej było robić ;)
    Ale teraz nie ma już problemu i robi nawet na toalecie, kiedy gdzieś jesteśmy w gościach :)