Własnego bloga prowadzę już ponad 2 lata. Na początku miałam jeszcze trochę czasu, by pogodzić opiekę nad dzieckiem z blogowaniem i planami zdjęciowymi reklam czy seriali, ale teraz nie mam już czasu na pracę przed kamerą. Blogowanie pochłonęło mnie bez reszty.
Mam wtedy ochotę krzyknąć: tak i to na serio, s-e-r-i-o! Dookoła słyszę, żeby robić to co się kocha, a ja naprawdę uwielbiam wszystko co związane z blogiem: kontakt z Wami – Czytelnikami, sesje zdjęciowe, zaproszenia na eventy, testowanie nowych kosmetyków, odpisywanie na maile, przygotowywanie stylizacji, prowadzenie mediów społecznościowych. Choć konkurencja duża, to staram się jak najlepiej pogodzić te wszystkie czynności i nie chciałabym już wrócić do telewizji, gdzie liczyły się tylko i wyłącznie słupki oglądalności.
Tak jak Wy, zmagam się z banalnymi pokusami w stylu: ptasie mleczko, batoniki czy lody, bo należę do tych osób, które nie patrzą, ale jedzą! Tak jak Wy, potem stając na wadze, kręcę nosem i wertuję Internet w poszukiwaniu zdrowych nawyków żywieniowych.
I tak, też się zastanawiam, czy to już (jeszcze) czas na medycynę estetyczną i czy przypadkiem nie upodobnię się do reszty dziewczyn z Instagrama, które wyglądają przerażająco podobnie do siebie. Chodzę w tych samych ubraniach i butach, kilkakrotnie pokazując je na blogu i w ogóle się tym nie przejmuję ;)
To też tworzenie ofert „na wczoraj”, czasem brak weny, nieregularne zlecenia. W kółko myślę, co powinnam zrobić, co poprawić, co napisać i dlaczego jeden tekst miał błyskawicznie kilka tysięcy odsłon, a inny zupełnie się nie spodobał. Jednak minusów jest zdecydowanie mniej niż plusów, dlatego zapewniam Was, że… dopiero się rozkręcam! Najlepsze jeszcze przede mną!