Ponieważ poprzednie rankingi za rok 2016 i 2015 przykuły waszą uwagę, postanowiłam, że w tym roku też przetestuję kilka z nich i opiszę. Część kosmetyków kupiłam, bo akurat były w pobliskiej drogerii, a część miałam już w domu, więc wybór siedmiu poniższych kosmetyków padł trochę spontanicznie.
Wśród zwycięzców w kategorii Kosmetyki ekskluzywne wygrała woda toaletowa J’adore In Joy, Dior, o której pisałam wam już na blogu, więc mój nos mnie nie zawiódł! A oto moja wybrana siódemka i subiektywna ocena zebranych kosmetyków w konkursie Doskonałość Roku 2017.
Na polskim rynku nie znalazłam do tej pory równie dobrych masek płatowych, chociaż wypróbowałam ich już kilka, dlatego ucieszyłam się, gdy zobaczyłam w magazynie „Twój Styl”, że maska Hada Labo została doceniona przez jury, bo nawet nie wiedziałam o jej istnieniu! Pobiegłam do Rossmana, kupiłam, wypróbowałam i polubiłam!
Po zdjęciu maski, skóra jest nawilżona, miękka i odżywiona, najlepiej pozwolić skórze wchłonąć resztę substancji aktywnych, wmasowując w skórę. Wskazówka: w maskach płatowych, po ich wyjęciu z opakowania, zostaje trochę płynu, w którym maska była zanurzona – warto ten płyn zużyć, aplikując go na szyję i dekolt i na końcu wmasować w dłonie. Maski Hada Labo Tokyo kupiłam w promocyjnej cenie, po 9 zł/szt, regularna cena to 12,99 zł/szt. Czy kupiłabym raz jeszcze? Zdecydowanie TAK!
Dlatego zawsze nakładałam zwykły krem nawilżający, a potem koloryzujący. Aż wypróbowałam krem Ginzing od Origins, który otrzymał wyróżnienie od jury. Krem w tubie jest biały, ale po nałożeniu na skórę i wmasowaniu zmienia się jego kolor na lekko brązowy.
Krem, mimo że posiada filtr SPF 40, jest nietłusty i świetnie się wchłania. Do kupienia w Perfumeriach Sephora w cenie 129 zł za 50 ml. Czy kupiłabym raz jeszcze? TAK!
Ja: -Miśku i jak ten krem Eisenberg?
On: – Dobry, dobry.
Ja: Okejjj, a może coś więcej??
On: No mówię że dobry.
Ja (nie odpuszczam): ale Misiek, czy dobrze się wchłania, nawilża czy może się klei?
On: No mówię ci przecież że dobry.
Koniec konwersacji.
Okazuje się, że produkty marki Eisenberg zawierają opatentowaną na całym świecie formułę Trio-Moléculaire, która zapewnia działanie przeciwstarzeniowe, redukuje szorstkość oraz podrażnienia spowodowane np. goleniem czy szokiem termicznym wywołanym uprawianiem sportu (np. bieganie zimą, narty itp.). Emulsję, która zdobyła wyróżnienie, można stosować także do okolic oczu, nie tylko na twarz. Nie zawiera parabenów. Mam z tej marki 2 kremy i spisują się znakomicie, dlatego myślę, że nie na darmo emulsja Soin Actif Calmant Hydrant otrzymała nagrodę w kategorii Super ekskluzywna pielęgnacja twarzy. Do kupienia w Perfumerii Sephora w cenie 389 zł za 50 ml. Czy kupiłabym mężowi raz jeszcze? TAK. Świetny pomysł na prezent dla NIEGO!
W swoim całkiem już długim życiu, miałam kilkanaście opakowań różnych preparatów pielęgnacyjnych od Estée Lauder: pod oczy, na dzień, na noc, serum, maseczki, płatki pod oczy, mleczka i toniki. I w moim przypadku, ich preparaty zawsze zdawały egzamin. W przypadku tej nowości – Advanced Night Repair Eye Concentrate Matrix też wszystko działa jak należy. Podobno każdego dnia nasze oczy wykonują 10 000 mikroruchów, co pod względem wysiłku równa się przejściu 8 kilometrów.
Jestem na początku testowania, ale już po kilku aplikacjach, polubiłam się z tym koncentratem: nawilża, wygładza, ma świetną żelowo-kremową konsystencję, szybko się wchłania i współpracuje z korektorem. Jedynie słabo wychodzi mi „nabieranie” preparatu dołączoną szklaną pipetką, ale za to produkt prezentuje się całkiem elegancko na półce ;) Cena za 15 ml to 275 zł, do kupienia m.in. w Perfumerii Sephora. Czy kupiłabym raz jeszcze? TAK.
Z kremami do rąk mam wciąż dylemat, bo wszystkie są dla mnie takie same. Niby nawilżają, niby ładnie pachną, niby je lubię. Ale nie mam jednego ulubionego ani na zimę, ani na resztę pór roku. Na półce w łazience stoi wprawdzie teraz Neutrogena, ale to żaden mój szczególny faworyt.
Zawiera witaminę C, która pomaga w rozjaśnianiu skóry (w składzie na samym końcu, więc nie ma jej za wiele). Na pewno to krem lepszy od zeszłorocznego Eos, który oprócz designerskiego opakowania, nie nawilżał wystarczająco dobrze, ale czy kupię kolejne opakowanie kremu Mincer Pharma? Chyba jednak NIE, będę dalej szukać swojego faworyta.
Nie dziwię się, że marka Jo Malone London wygrała w kategorii…. bo oni mają po prostu doskonałe produkty, o których już wam wielokrotnie pisałam np. tutaj, więc nie będę się powtarzać, powiem krótko: kolejne cudo to krem do ciała o zapachu bazylii limonkowej i mandarynek. To ich kultowy zapach, dodający mi energii każdego poranka.
Nagrodę otrzymał także różany olejek do kąpieli, o którym też słyszałam sporo dobrych opinii. Nie ukrywam, że cena produktów jest wygórowana, bo w Perfumerii Douglas za opakowanie kremu do ciała (nie balsamu!) 175 ml trzeba zapłacić 275 zł, a za olejek do kąpieli 155 zł za 250 ml, ale to dobra cena do jakości. Czy kupiłabym raz jeszcze? TAK!
Lubię kosmetyki marki Benefit. Mistrzowie, jeśli chodzi o produkty do brwi (o moim ulubieńcu przeczytacie tutaj). Świetne mascary, szczególnie They’re Real!, do których co jakiś czas powracam. Puder brązujący Hoola, mam i też lubię.
Dla mnie to trochę taki produkt 2 w 1: róż i rozświetlacz. Dołączony do produktu pędzelek, radzi sobie z aplikacją całkiem nieźle. Ogromny plus za cytrusowo-waniliowy zapach. O produktach Benefit przeczytacie więcej tutaj, a produkt dostępny jest w wersji podróżnej w cenie 85 zł lub w pełnowymiarowej w cenie 165 zł w Perfumeriach Sephora. Czy kupiłabym raz jeszcze? Raczej tak.