Do niedawna garnitur kojarzył mi się dość sztywno. Niby podziwiałam na modelkach te zbyt długie i zbyt szerokie nogawki spodni i o wiele za duże marynarki, ale jakoś nie widziałam tego na sobie.
Aż do momentu, gdy poszłam na zakupy z moją fotografką Karolą i wypatrzyła dla mnie ten szary garnitur. Na jego widok rozbłysły moje oczy ;) W sklepie wskoczyłam w garnitur i okazało się, że nie czuję się w nim w żaden sposób skrępowana, a jednocześnie zestaw mogę nosić w wersji na luzie lub w wersji eleganckiej. W marynarce czuję się swobodnie, a mimo wszystko nie jest zbyt obszerna. Spodnie też niby luźne, ale jednak nogawki są przy kostce w miarę wąskie, więc absolutnie w moim stylu.
Pomyślałam, że zaprezentuję się Wam w obu opcjach. Pierwsza to stylizacja z ciepłym, przyjemnym w dotyku czerwonym swetrem (no wiecie, idą święta) i ze sportowymi butami. Druga wersja – klasyczna z białą koszulą, czarną torebką i czarnymi szpilkami – tu zabrakło jedynie czerwonych ust ;)