Tym razem będzie coś dla ciała polskiej marki Sei Sei, dla zmysłów – Jo Malone London, do włosów – Joico i do twarzy – Glamglow. Być może i wam coś przypadnie do gustu.
Wolę 5 solidnych sukienek niż 15 wątpliwej jakości. O wiele szybciej wybieram ubrania, gdy wszystko pasuje na mnie idealnie, a prawda jest taka, że ubrania dobrej jakości najczęściej po prostu lepiej leżą, łatwiej je zestawiać z innymi ubraniami i dłużej nam służą. I taki jest właśnie mój nowy top od Sei Sei.
95% bawełny i 5% elastanu sprawia, że top leży jak należy ;) Absolutnym super dodatkiem jest dołączona do niego jedwabna apaszka o wymiarach 50cm x 50cm, którą można nosić na kilka sposobów – tak jak ja na zdjęciach lub przewiązując wokół szyi, zawiązując obok zegarka na nadgarstku czy przywiązując jako ozdobę do torby. Pasuje też jako poszetka do garnituru. Tak naprawdę w jednej cenie kupujecie 2 produkty wysokiej jakości. Ja zdecydowałam się na rozmiar topu L i pasuje jak ulał (zazwyczaj noszę M/38).
Ten krem to sama… radość ;) Otwierasz, czujesz ten zapach owocowej gumy balonowej, nakładasz i od razu widzisz blask na twarzy, a do tego skóra jest miękka w dotyku.
To zupełnie inny krem niż Estee Lauder, z którym tak bardzo się polubiłam i o którym pisałam tutaj, bo ten od Estee działa bardziej odżywczo, przeciwzmarszczkowo, jest przeznaczony dla kobiet po 30. roku życia, natomiast w kremie Glowstarter zakochają się również i dwudziestolatki! Oczywiście w składzie znajdziecie również kwas hialuronowy, olejek jojoba, masło shea, ekstrakt z alg, więc wszystko się zgadza, ale ten krem ma to COŚ, dzięki czemu uśmiechasz się otwierając słoiczek i aplikując go ;) Stosuję go o poranku, gdy nie mam sesji zdjęciowych i skóra nie musi być super matowa. Dodatkowo, gdy za oknem świeci słońce, nakładam na Glamglow mój lekki fluid z filtrem 50 z Biodermy i jestem bardzo zadowolona z efektów.
Dostępny jest w 3 kolorach: Pearl Glow, Nude Glow i Sun Glow, ja mam w wersji Nude Glow i ten wam polecam. Cena to 185 zł za 50 ml
Jednak ostatnio mam fioła na punkcie nowych zapachów i absolutnie oszalałam na punkcie tej angielskiej marki. Jo Malone a dokładnie Joanne Lesley Malone to pomysłodawczyni marki. Założyła ją w 1994 roku. Wcześniej pracowała jako kosmetyczka i florystka. I to właśnie pracując w kwiaciarni, swoim klientkom do bukietów zaczęła wręczać miniaturki zapachów i olejków, które sama tworzyła.
Do tego proste, eleganckie opakowania, sprawiają że ten luksus po prostu chce się mieć we własnym domu! Ja absolutnie oszalałam na punkcie Velvet Rose & Oud i jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, bo do tej pory wybierałam lekkie perfumy, ale używając tego zapachu, wiem, że… zostanę zapamiętana. Jo Malone szukajcie nie tylko w Londynie, ale teraz też w Polsce, w drogerii Douglas w CH Arkadia w Warszawie i w Galerii Krakowskiej. Produkty dostępne są także online na stronie perfumerii Douglas. Zapamiętajcie tę markę, bo warto poznać ją bliżej!
Moja stara prostownica ma chyba tyle lat co ja. Jest już w dosyć opłakanym stanie, więc postanowiłam, że czas to zmienić. Od przyjaciółki usłyszałam, że podobno keratynowa prostownica Joico jest hitem, dlatego pomyślałam, że warto zaryzykować. Ta prostownica ma wbudowany zbiornik na dołączony do niej specjalny płyn, który pod wpływem wysokiej temperatury zamienia się w parę. „Dziurkowane płytki prześlizgując się po włosach, uwalniają parę i pozwalają mieszance antyutleniaczy, niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, roślinnych nawilżaczy i lekkich jak piórko, rozpuszczalnych w wodzie silikonów głęboko wniknąć do wnętrza włosów.”
Rzeczywiście, zauważyłam że po użyciu włosy są lśniące i super proste, a regulacja intensywności pary to bardzo dobre rozwiązanie: można nastawić opcję bez wydzielania się pary wówczas urządzenie pełni funkcję typowej prostownicy oraz jest opcja, gdzie olejek będzie nawilżał włos w stopniu średnim lub mocnym. Do tego kabel prostownicy jest długi, co też jest dla mnie istotne, a prostownica nagrzewa się dosłownie w kilka sekund do wybranej temperatury (od 150 do 210 st Celsjusza).
Odnoszę też wrażenie, że dołączony olejek obciąża włosy i niestety muszę częściej je myć. Do tego cena jest mało zachęcająca, bo prostownica Joico Styler z płynem kosztuje ok. 700 zł. Nie prostuję włosów zbyt często, nie mam do tego ani cierpliwości, ani takiej potrzeby, ale jeśli któraś z was codziennie myje włosy i używa prostownicy, bo po prostu musi, to może dla ochrony włosów warto pomyśleć nad jej zakupem.