Tak, przyznaję się bez zająknięcia – słodycze to moja słabość. Jem chętnie i… całkiem sporo. Dlatego znalazłam kilka sposobów, by zapewnić organizmowi trochę zdrowia i witamin, ale także by moja w miarę szczupła sylwetka nie ucierpiała.
Bo najważniejszy jest balans i równowaga. Jeśli przekroczę słodki limit (a zdarza się to za często), staram się nadrabiać poniższymi trikami. Skuteczne i proste. Uwierzcie mi, że gdyby nie te sposoby, byłabym już wielką, toczącą się kulką.
1. Woda z cytryną na czczo
Dla tych, którzy nie czytali u mnie na blogu o zaletach picia wody z cytryną, radzę zajrzeć TUTAJ. Każdego poranka zaczynam dzień od ciepłej wody z wyciśniętą połówką cytryny, by metabolizm wskoczył na szybsze obroty i po to, by oczyścić jelita ze złogów z poprzedniego dnia. To jest niezwykle zdrowy i prosty nawyk, który da się z łatwością polubić, szczególnie że woda z cytryną pobudza skuteczniej niż poranna kawa! Radzę wypróbować przez kilka poranków i przekonać się, że miałam rację ;)
2. Kiwi lub jabłko
Niby to takie oczywiste, że każdego dnia jemy owoce, ale czy aby na pewno? W okresie jesienno-zimowym różnie z tym bywa, ale staram się codziennie zjeść chociaż jedno kiwi lub jabłko; zazwyczaj kupuję na bio bazarze lub w Lidlu, bo mają tam też owoce z ekologicznych upraw. Oczywiście, późną wiosną czy latem zamieniam ten nawyk na owoce sezonowe (truskawki, maliny, borówki, jagody). Kiwi ma niewiele kalorii, za to sporo witamin, a z kolei pektyny zawarte w jabłkach oczyszczają organizm z trujących substancji, dzięki czemu usprawniają metabolizm. Warto pamiętać, by owoców nie jeść na noc, lepiej przyswajają się rano i w ciągu dnia.
3. Woda wodzie nierówna
Nie odkryję nic nowego w temacie wody, ale jeśli marzy wam się szczupła sylwetka, a macie problem z zamianą napojów gazowanych lub słodkich soków na wodę, wypróbujcie kilka jej rodzajów! Naprawdę w smaku mogą różnić się diametralnie! Ja nie cierpię wód lekko gazowanych – tak, wiem, wiem, woda nie ma smaku, ale jednak coś w tym jest, że po niektóre wody sięgam chętniej, a niektórych nie tykam. Najchętniej piję Evian i Cisowiankę, pan małżonek woli gazowaną San Pellegrino, kupujemy głównie w makro – taniej i wygodniej nabyć kilka zgrzewek i postawić w piwnicy. Rezygnując z napojów gazowanych na rzecz wody, oszczędzam sporo kalorii.
4. Sok grejpfrutowy
To jedyny sok jaki piję, bo grejpfruty pomagają w spalaniu kalorii, a same owoce zawierają jedynie 50 kcal w 100g! Oczywiście zdrowiej jeść całe grejpfruty z racji zawartości błonnika w skórce, ale dla mnie sok to po prostu szybsze rozwiązanie. Kupuję go w małych butelkach, by wypić na raz i co najważniejsze – w soku ma być 100% soku, bez żadnych dodatków, więc soki kartonowe w większości odpadają. Ten ze zdjęcia dostępny jest np. w lodówkach w drogerii Rossmann, więc przy okazji kosmetycznych zakupów, sięgam i po niego. Pamiętajcie tylko, by nie popijać żadnych leków sokiem grejpfrutowym, ani żadnymi innymi sokami!
5. Awokado
Tak, to jeden z najbardziej kalorycznych owoców, bo zawiera sporo tłuszczów, ale głównie nienasyconych, które obniżają poziom cholesterolu i podkręcają metabolizm, więc szczupła sylwetka – gwarantowana! Dlatego nie bójcie się awokado, bo jest witaminową bombą – zawiera między innymi witaminę E, A, kwas foliowy i jest źródłem błonnika, który przecież też wspomaga metabolizm. Awokado zawiera antyoksydant (glutation), więc to owoc dla zdrowia, ale i dla urody! I mała wskazówka: jeśli chcecie, aby awokado szybciej dojrzało, włóżcie owoc do papierowej torby z dojrzałym bananem, wtedy dużo szybciej nada się do spożycia. Awokado najlepiej spożywać z solą, pieprzem, odrobiną oliwy z oliwek i kilkoma kroplami cytryny – wtedy smak jest bardziej wyraźny. Ja najchętniej jem awokado na ciemnym pieczywie, wtedy jest to dla mnie jeden, pełnowartościowy posiłek (zapewniam, że sycący) albo dodaję do sałatek. Nie próbujcie jeść awokado, gdy jest niedojrzałe, bo nic dobrego nie znajdziecie w środku, musi być miękkie.