Ciągle gdzieś biegnę. Rano Marcelek do przedszkola, Antek do szkoły, potem biegiem do piekarni, w przelocie śniadanie, najczęściej przed laptopem, żeby odpowiedzieć na komentarze i maile, wybrać zdjęcia na Instagram, napisać scenariusz do nowego vloga, potem kawa, jedna, druga, czasem ważne spotkanie, nagrania, a potem znowu mama-taksówkarz, basen, dodatkowe zajęcia itd. Każdy dzień wypełniony zadaniami, obowiązkami.. Zaraz, zaraz, a gdzie tu jest czas dla mnie? – Nie ma go, bo zawsze ktoś lub coś. Dlatego od niedawna wprowadziłam małe zmiany, bo wielkie i tak u mnie nie przejdą ;)
Jedną kawę dziennie staram się wypić w spokoju. Wychodzę na taras, biorę mojego psa i patrzę na tę zieleń, która mnie otacza. Niby nic, kilka minut, a jednak coś..
Coraz mniej czasu spędzam w mediach społecznościowych w weekend. Nie każda sobotnia kawa, lody, spacer, kino musi być przeze mnie uwiecznione na Instagramie. Wprawdzie przyznaję się, że jestem uzależniona od klikania w te nieszczęsne serduszka czy łapki w górę, ale zaczęłam to powoli kontrolować i coraz bardziej przeraża mnie fakt, jak ludzie chodzą wpatrzeni w swoje smartfony w centrach handlowych.
Okazuje się, że nie tylko ja potrafię zapakować i rozpakować zmywarkę do naczyń, a rozrzucone zabawki po wieczornej zabawie to już nie moje zmartwienie.
Dlatego wybaczcie, że dawno się do Was tutaj nie odzywałam. Jestem, mam się dobrze, a nawet bardzo dobrze ;)
A teraz chętnie przeczytam o Waszych małych przyjemnościach, które sprawiają, że częściej się uśmiechacie, a życie na chwilę zwalnia. Dajcie znać!