Przez cały rok pędzę, bo zawsze jest coś do zrobienia: praca, dom, dziecko, spotkania, wyjazdy. Niby nic nadzwyczajnego – proza życia, ale dwa razy do roku staram się zwolnić tempo i próbuję nieco odetchnąć.
I właśnie w okresie świątecznym i chwilę po Nowym Roku pozwalam sobie na trochę więcej luzu. Mniej publikuję na blogu i w mediach społecznościowych, zazwyczaj wtedy nie mam żadnych ważnych spotkań czy eventów. Staram się za to szybciej odebrać dziecko z przedszkola, by spędzić z nim więcej czasu, zabieram się za czytanie zaległych gazet i przygotowuję domowe spa.
Moje bezwzględne minimum to: wizyta u kosmetyczki raz w miesiącu, peeling dwa razy w miesiącu, maseczka raz w tygodniu i dokładny demakijaż każdego wieczoru.
Po świętach staram się też trochę zrelaksować, spaceruję lub biegam w pobliskim lesie, spotykam się na kawę z koleżankami. Lubię też poczytać w internecie np. o kosmetycznych trikach, które nie wymagają sporego wysiłku, za to sprawiają, że mogę się odprężyć i sama stworzyć swoje domowe spa.
W sezonie zimowym, nadrabiam serialowe zaległości. Drugi sezon Stranger Things, nowy, niemiecki serial Dark czy Sense8 obejrzeli już chyba wszyscy.
Zanim jednak zastygnę na kanapie w bezruchu, oglądając nowy odcinek ulubionego serialu, wcieram w skórki paznokci odrobinę oliwki, żeby je zmiękczyć i odżywić.
To mój odwieczny problem – suche skórki wokół paznokci, oliwka zazwyczaj jest najskuteczniejsza. Czasem najdzie mnie ochota na maseczkę – peeling do rąk ze składników, które zawsze mam pod ręką w domu. Mieszam 1,5 łyżki drobnych płatków owsianych, 3 łyżki oliwki i 1 łyżeczkę soku z cytryny. Tak przygotowaną maseczkę nakładam na dłonie. Zakładam foliowe jednorazowe rękawiczki, a na wierzch rękawice kuchenne, żeby składniki jeszcze lepiej się wchłonęły. Czekam 15 minut, następnie zdejmuję rękawice, wmasowuję w skórę okrężnymi ruchami, a na końcu zmywam. Maseczka sprawia, że ręce będą nawilżone i ujędrnione.
Zawsze kojąco działa na mnie ciepła kąpiel z dodatkiem kilku kropel oliwki. Do tego dobra książka albo ulubione gazety i koniecznie relaksująca muzyka: niezawodna Sade, a w okresie świątecznym Michael Bublé. Lubię przy tym zapalić pachnące świeczki i choć wszystko to brzmi trochę trywialnie, gwarantuję, że taki zestaw wprawi i was w dobry nastrój.
Nie od dziś również wiadomo, że najlepszy peeling antycellulitowy to ten ze zmielonej kawy. Wystarczy dobrze wymieszać 2 łyżeczki kawy, 3 łyżeczki oliwki i 2 łyżeczki miodu i przez kilka minut okrężnymi ruchami nakładać na miejsca, w których pojawił się cellulit (pośladki, uda). Po zmyciu skóra jest gładka i nawilżona.
Oliwkę zapewne możecie pożyczyć od swoich dzieci i przy okazji równie skutecznie wyczyścić pędzle do makijażu. Przetestowałam już kilkakrotnie i świetnie się sprawdza, a do tego pędzle po umyciu są super miękkie ;)
Jeśli wkrótce zostaniecie mamami lub macie małe dzieci, warto i dla nich zaopatrzyć się w oliwkę Bambino, która w swoim składzie ma aż 89% naturalnego olejku sojowego. To naturalny emolient, który pozostawia skórę miękką i gładką. Oprócz tego w skład oliwki wchodzą niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (witamina F) oraz witamina E, dzięki czemu skutecznie chroni ona skórę przed podrażnieniami i wysuszeniem, a dodatkowo nawilża i natłuszcza.
A jeśli i wy macie swoje proste triki na domowe spa, upiększenie i relaks, chętnie o nich przeczytam! Czekam na wasze komentarze ;)
Wpis powstał przy współpracą z marką Bambino.