Zapewne już doskonale wiecie, że uwielbiam testować wszelkie kosmetyczne nowości, poznawać nowe zapachy i makijażowe cuda. Ale w moim domu urósł mi… konkurent.
A jest nim mój mąż, którego mogę nazwać jednym słowem: gadżeciarz! Dlatego dziś zaprezentuję nie tylko swoje odkrycia, ale także i jego. Zacznijmy jednak od moich, czyli zapachu, w którym się zadurzyłam, wyjątkowych kosmetyków kokosowych HelloBody i kultowych butów.
1. Nowy zapach DKNY Nectar Love
Tak, tak, mam totalnego fioła na punkcie perfum. Ale ile zdjęć flakonów perfum można wrzucać na Instagram i bloga?! Niestety, to jest silniejsze ode mnie. Nic nie poradzę, że tak kocham te piękne małe, flakoniki, które z taką czułością gromadzę w swojej łazience, a na które nieczuły jest mój mąż, bo skarży się, że ma coraz mniej miejsca. No cóż, z tego zapachu nie zrezygnuję i właśnie dumnie stoi w centralnym miejscu w łazience.
To kwiatowo-owocowa kompozycja, w której zakocha się każda dziewczyna lubiąca słodkie zapachy, czyli między innymi ja! Zapach miodu w połączeniu z zapachem neroli.
Żółta frezja, mandarynka, grejpfrut i nektarynka. Do tego cedr, waniliowe piżmo, jaśmin, konwalia oraz pomarańcze i mirabelki. I teraz – albo wyobraźcie sobie ten zapach, albo sprawdźcie w drogerii! To tak, jakby zatrzymać lato w butelce i pachnieć nim przez całą jesień… ;)
2. Kosmetyki HelloBody
Kosmetykami HelloBody zainteresowałam się m.in. dlatego, że jednym z ich składników jest ekstrakt z kokosa, a ja po prostu uwielbiam jego zapach i smak!
Potrzebuję teraz takiej pielęgnacji, która gruntownie oczyści moją skórę po wakacjach i tonach filtrów, kremów i olejków, które stosowałam dla ochrony przed słońcem.
Z HelloBody polubiłam się od pierwszego zastosowania :) Co ważne – wszystkie składniki są w 100% naturalne, najczęściej w składzie znajdziecie wspomniany kokos, ale też kawę, masło shea czy cupuacu (kakaowiec), a do tego kosmetyki nie są testowane na zwierzętach.
Pianka do czyszczenia Coco Fresh Detox Face
Wśród żeli, olejków i innych płynów do demakijażu, najbardziej lubię właśnie pianki, bo łatwo zmywają pozostałości makijażu i wszelkie zanieczyszczenia. I ta pianka radzi sobie świetnie, a do tego pachnie obłędnie! Zawsze najpierw wykonuję demakijaż płynem micelarnym, a potem pianką, by mieć pewność, że dokładnie zmyłam z twarzy cały dzień ;) Bo porządny demakijaż to połowa sukcesu! Piankę stosuję raz dziennie, najchętniej wieczorem.
Peeling Coco Pure Detox Face Scrub
Ten kawowy peeling świetnie oczyszcza twarz nie podrażniając jej, wystarczy stosować go 1-2 razy w tygodniu. Moja pani kosmetolog zawsze podkreśla, że wykonanie peelingu raz tygodniu przy mojej mieszanej cerze to podstawa pielęgnacji. Co ważne, po jego użyciu skóra nie jest w żaden sposób ściągnięta. Nakładam na wilgotną twarz, masuję przez kilkanaście sekund, a następnie spłukuję. Peeling nadaje się do każdego rodzaju skóry.
Maseczka Coco Clear Mud Detox
Maseczka pozwala uwolnić skórę od toksyn i zanieczyszczeń. Nakładam grubą warstwę kolistymi ruchami na całą twarz, omijając okolice oczu i ust, pozwalam jej wchłonąć przez około 10 minut (na opakowaniu jest napisane 15, ale mi wystarcza 10 minut), a następnie spłukuję letnią wodą. Głównym składnikiem maski jest naturalna glinka.
Na stronie hello-body.pl znajdziecie kilka innych ciekawych produktów, na które sama chętnie się skuszę w przyszłości. Podczas zakupów, użyjcie kodu zniżkowego wpisując hasło: SUZY15. Kod daje upust w wysokości 15%, również na te przecenione na stronie oraz zestawy i jest ważny przez cały czas.
3. Vans x Karl Lagerfeld
Nie będę kręcić. Od zawsze należałam do obozu Conversów, ale… właśnie weszłam w posiadanie nowych Vansów i muszę przyznać, że są bardzo wygodne i równie cool jak konkurencja. Dosłownie kilka dni temu miała miejsce premiera kolaboracji Karla Lagerfelda i marki Vans. 12 projektów, w tym m.in. moja para slip-on’ów ze zdjęcia.
Tak, na butach widzicie odwzorowanie słynnego profilu pana projektanta, oczywiście w czarno-białym wydaniu, tak jak lubi sam Karl Lagerfeld ;)
Kiedy wkładam Vansy, licznik mojego zegara biologicznego cofa się o jakieś 10-15 lat, więc czego chcieć więcej?! Do kupienia m.in. na Zalando.
4. Przenośny głośnik JBL
„Po co ci to?” Zapytałam pana męża, gdy jakiś czas temu kupił ten sprzęt. „Przyda się” – rzucił wyczerpująco.
Przewróciłam oczami – jak zawsze, gdy w domu pojawia się jakiś arcyważny gadżet. Jednak tym razem był to udany zakup, bo nie ukrywam, że uwielbiam słuchać muzyki nieco głośniej od zwyczajowych norm, a z tym głośnikiem, mogę to robić np. w łazience, włączając youtubową playlistę na telefonie i biorąc prysznic lub szykując się do wyjścia. Jednym kliknięciem z pomocą Bluetooth’a łączę głośnik z telefonem lub tabletem i humor od razu się poprawia ;) Czas pracy na akumulatorze to 12 godzin, w moim wypadku wystarcza mi na wiele poranków. Do kupienia np. w Media Markt.
5. Słuchawki bezprzewodowe AirPods
Słuchawki to z kolei problem trudny i skomplikowany. Potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi, gdy nieustannie wypadają z uszu lub gdy rozplątanie kabli zajmuje dłuższe chwile.
Marka Apple przyszła z pomocą i stworzyła słuchawki, które nie mają kabla i nie wypadają z uszu podczas biegania (twierdzi pan małżonek).
Natychmiast łączą się ze źródłem dźwięku. Wygodne jest to, że gdy musisz przerwać słuchanie i wyjmujesz słuchawkę z ucha, to film na Youtube czy audiobook, robi pauzę. Wkładasz słuchawkę z powrotem do ucha i odtwarzanie wznawia się samoistnie. Działają 5 godzin bez doładowywania, a już 15 minut ładowania wystarczy, by znów działały przez 3 godziny. Zamknięte w małym pudełeczku (wielkości pudełka nici dentystycznej), które służy do ich przechowywania i właśnie do ładowania. Magia! Czy ja potrzebuję takich słuchawek? Jeszcze nie wiem, ale pan małżonek twierdzi, że tak i to jak! ;)