Marynarka to skomplikowana sprawa. Zazwyczaj jest smutna, nudna i do tego jest nam w niej niewygodnie. Każdy tylko marzy, by jak najszybciej zdjąć ją z siebie. Za wyjątkiem mojego egzemplarza od Isabel Marant.
Przyjemny, miękki materiał sprawia, że polubiłam ją od pierwszego dotknięcia. Idealnie spisuje się w jesiennym połączeniu, z czarną spódniczką z Zary, ale równie pięknie wygląda z białą koszulą, jeansami, skórzanymi spodniami czy białymi rurkami. Gdy w szafie ma się taką marynarkę, to reszta stylizacji gra już drugie skrzypce. Mój zestaw udowadnia, że jesień mi niestraszna, mimo że w kolorach iście jesiennych – czerń i szarość. A jeśli komuś robi się bardzo zimno na widok moich zdjęć, to czarne kryjące rajstopy świetnie wkomponują się w ten zestaw. Do tego paznokcie pomalowane na czerwono, wymodelowane włosy (mniej lub bardziej), kobieca torebka na złotym łańcuszku i już zgrabny zestaw gotowy. Pozostaje tylko znalezienie idealnego, jesiennego płaszcza – mam z tym problem od kilku sezonów – może doradzicie, gdzie znaleźć piękny płaszcz i nie zbankrutować? Czekam na podpowiedzi ;)
marynarka – Isabel Marant (podobna tutaj i tutaj)
spódnica – Zara (podobna tutaj i tutaj)
bluzka – H& M
botki – Massimo Dutti (stara kolekcja, podobne tutaj)
zegarek – Rado
torebka – Marc Jacobs (podobna tutaj)
Zdjęcia: Karolina Chudyba