Właśnie minęło 60 dni mojej kuracji preparatami do włosów Vitapil. Obiecałam sobie, że wreszcie porządnie zadbam o stan moich włosów, ale…
… wyszło jak zawsze ;) Już się tłumaczę. Dla niewtajemniczonych – przez 60 dni przyjmowałam doustnie preparat Vitapil, by wspomóc je od środka oraz miałam sumiennie, po każdym myciu włosów wcierać lotion w skórę głowy, by stymulować porost włosów od zewnątrz. I z tym drugim zadaniem wyszło trochę nieregularnie. Bo o ile połknięcie jednej tabletki to dosłownie dwie sekundy, to aplikacja lotionu wymaga chwili czasu. A ponieważ poranek każdej młodej mamy to walka choćby o kilkanaście minut dla siebie, dlatego nie zawsze pamiętałam albo po prostu nie miałam czasu, by użyć preparatu.
Przed kuracją
Nie będę ukrywać, że przed kuracją moje włosy były w fatalnym stanie. Przede wszystkim wypadały i to garściami, były matowe i bez życia po wakacyjnych wojażach, dlatego skusiłam się pierwszy raz w życiu na doustną kurację.
W trakcie
Kiedy rozpoczęłam przyjmowanie tabletek i używanie lotionu, pomyślałam że dobrym pomysłem będzie skrócenie włosów o kilkanaście centymetrów. I tak też zrobiłam, by dodatkowo je wzmocnić. A ponieważ moje włosy rosną bardzo szybko, pozwoliłam fryzjerowi na solidne cięcie. Uznałam, że nie ma sensu ratować suchych, rozdwojonych końcówek przy tak długich włosach jak moje. Tabletki przyjmowałam codziennie rano po śniadaniu i choć są dosyć duże, to nie miałam większych problemów z ich połknięciem, natomiast lotionu używałam nieregularnie.
Po kuracji
Pierwsza i ogromna zmiana: włosy przestały mi wypadać! Co widzę po każdym myciu, szczotkowaniu włosów i ich braku na moim fotelu w samochodzie, kiedy z niego wysiadam ;) Kolejna zmiana – włosy wyglądają na zdrowsze, możecie porównać je na poniższym zdjęciu – przed i po. Na pewno łatwiej się rozczesują i mniej plączą, ale to także zasługa dobrego cięcia.
Dla kogo jest Vitapil?
Na pewno dla tych, którym wypadają włosy, są słabe i potrzebują pomocy od środka. Preparat zawiera aż 16 aktywnych składników, w tym sporą dawkę biotyny, wpływającą na wzrost włosów i hamującą ich wypadanie, oraz sproszkowane pędy bambusa, czyli źródło krzemu (5 razy bogatszy niż skrzyp), który odpowiada za wytrzymałość i grubość włosów, ale też kwas foliowy i witaminę B12, żelazo, niacynę, cynk, czyli wszystko co wpływa na stan naszych włosów. Natomiast lotion ma w składzie panthenol, proteiny jedwabiu, kompleks biotyny, keratynę, cysteinę oraz ekstrakt z bambusa i te składniki mają dostarczyć cebulkom i włosom substancji odżywczych i wpłynąć na ukrwienie skóry głowy. Lotion pachnie delikatnie, nie podrażnia i nie obciążał w żaden sposób moich włosów.
Polecam?
Jak najbardziej tak: tabletki – zabieganym mamom, takim jak ja, które nie mają czasu wieczorem czy o poranku na wmasowanie w skórę włosów lotionu, natomiast dziewczynom, które zmagają się z poważniejszymi problemami – działanie dwuetapowe: lotion i tabletki. Nawet przy nieregularnym używaniu lotionu, widzę znaczącą różnicę dzięki przyjmowanym tabletkom, dlatego wkrótce planuję powtórzyć kurację.
Jeśli zmagacie się z nadmiernie wypadającymi włosami to Vitapil może tylko pomóc – na moje włosy podziałał mniej więcej już po 30 dniach, a do tego włosy wyraźnie wyglądają na zdrowsze i są mocniejsze.
Pamiętajcie, że to właśnie jesienią i zimą, nasze włosy potrzebują szczególnej troski! W razie potrzeby preparat można przyjmować dłużej niż 60 dni. Polecam!